Autor publikacji

Redakcja serwisu

Newsletter
Newsletter

Zapisz się do newslettera

Chcesz otrzymywać najciekawsze i najważniejsze informacje o rynkach inwestycji alternatywnych, chcesz wiedzieć w co warto inwestować i jak to robić? Zapisz się do newslettera InwestycjeAlternatywne.pl.

IA RSS - Artykuły

Wraca moda na obligacje zamienne

17 czerwca 2009 r.

Problem pojawił się we wrześniu 2008 roku, kiedy w poważne tarapaty popadły filary rynku kredytów hipotecznych w USA (Fannie Mae i Freddie Mac), a chwilę później zbankrutował Lehman Brothers. Te trzy instytucje były mocno zaangażowane m.in. w rynek obligacji zamiennych (z ang. convertible bonds) i wrześniowa zapaść natychmiast spłoszyła inwestorów obecnych na tym rynku. Zaczęły tanieć akcje na wszystkich niemal giełdach, co przy skali ich spadków w Stanach, sprawiło, że opcje wbudowane w obligacje zamienne również mocno traciły na wartości. W normalnych warunkach, gdy wbudowana opcja traci na wartości, na otarcie łez ma się wówczas zwykłą obligację, która często wypłaca kupon i oferuje zwrot nominału w dniu wygaśnięcia (kupon ten jest jednak niższy niż w tradycyjnych obligacjach). Co jednak charakterystyczne było dla początków kryzysu, to fakt, że gwałtownie spadała wiarygodności większości obligacji, a to sprawiało, że ich ceny również pikowały. Dodatkowo, jako wyraz „troski o rynki”, władze wprowadzały zakazy stosowania krótkiej sprzedaży na akcjach, która w przypadku arbitrażystów w ramach strategii opartej o obligacje zamienne była kluczem dla ratowania skóry. Popłoch był ogromny. Nikt nie chciał mieć do czynienia z obligacjami zamiennymi, mimo, że w rękach zarządzających funduszami hedge przyniosły one od 2000 do 2008 roku ponad 100 proc. zysku. Rynek wysechł do tego stopnia, że przy nielicznych transakcjach, jakie zawierano, wbudowane opcje nie miały żadnej wartości, a w kilku przypadkach wyglądało to tak, jakby miały ujemną cenę.
 

Jednak w tym gorącym okresie niektórzy gracze zachowali zimną krew i „zbierali” z rynku nieszczęsne obligacje z równie nieszczęsnymi opcjami w środku. Natomiast większość funduszy operujących na tym rynku, które stanęły w obliczu gwałtownej fali umorzeń kileintów, straciły w IV kwartale łącznie ponad 25 proc. Było zatem od kogo kupować papiery za śmieszne pieniądze. Od początku bieżącego roku klimat stopniowo się jednak poprawia, a emitenci pechowych obligacji nadal istnieją. Jeżeli spółki przetrwały najgorsze, oznacza to, że ich papiery mają jednak jakąś wartość. Oczywiście nadal jest ona niewielka, lecz wspomni gracze z żelaznymi nerwami dostawali je za bezcen, a gdy gospodarka światowa zaczyna się stabilizować, również nieracjonalne zerowe wyceny opcji zanikają – gracze ci realizują już pierwsze zyski. Są one jeszcze umiarkowane, lecz fundusze w środowisku tych instrumentów łącznie zarobiły 7,7 proc. (jak podał Credit Susise/Tremont) w I kwartale bieżącego roku, gdy rynek akcji mierzony indeksem MSCI World zniżkował jeszcze o 12,5 proc. Lepszy klimat na rynku zachęca spółki do nowych emisji, jednak nie ma co się łudzić, że ich wielkość będzie porównywalna do tej z przełomu 2007 i 2008 roku.
Okazji jednak nie zabraknie, a strategie operujące w środowisku obligacji zamiennych na akcje najprawdopodobniej ponownie dalej będą generować atrakcyjne zyski.
 

  Drukuj  Drukuj  
Wstecz  Wstecz | 1 | 2 | 

www.InwestycjeAlternatywne.pl
Profesjonalne statystyki www CAOgroupRedShoes