Nie widać końca wyprzedaży na rynkach akcyjnych…

22 stycznia 2008 r.

Giełdowe tsunami okrążyło już glob siejąc na wszystkich parkietach spustoszenie. Z rynków akcyjnych wyparowują kwoty dotychczas kojarzone z budżetami średniej wielkości państw. Fala to może stracić impet o 15.30 naszego czasu w ramach otwarcia sesji w USA…

Niewielu inwestorów jednak na to liczy. Spadki na kontraktach terminowych na indeks Dow zjechały o ponad 5 %, przy nominalnym ujęciu -649 punktów. Nie inaczej było w przypadku pozostałych kontraktów indeksowych. Impulsy szokowe nie ominęły również parkietu meksykańskiego i brazylijskiego, których „czerwone wyniki” oscylowały powyżej 5%.

Azja, gdzie formalnie zaczęła się poniedziałkowa wyprzedaż, również na wtorkowej sesji dała się zdominować przez niedźwiedzie. Tym razem spadek był bardziej dotkliwy: NIKKEI osiągnął pułap 12 573 punktów zniżkując o niemal 753. Hang Seng pobił kolejny rekord, zniżkując tym razem o ponad 8 %. Rozmiar paniki może uzmysłowić fakt wstrzymania notowań w Bombaju przez część sesji (parkiet ten zanotował 12 procentowe spadki).

Do przyczyn cały czas zaliczyć można interpretację bieżących wydarzeń. Jednak o ile dotychczas zastanawiano się czy ratunkowy pakiet ustaw, których zarys został przedstawiony przez amerykańską administrację pobudzi wydatki konsumentów, teraz rozpatruje się globalne spowolnienie gospodarcze. Kondycja krajów z grupy emerging przy zwalniających Stanach nie wyglądała by źle, gdyby nie kolejne głosy analityków, jakoby nad państwami starego kontynentu wisiało widmo recesji porównywalnej do amerykańskiej.

Dla wielu graczy czystym sygnałem dotyczącym recesji jest cena ropy, która osiągnęła sześciotygodniowe minimum na poziomie 84.74 dolara za baryłkę w dostawie lutowej (NYMEX). Nie inaczej było z miedzią i cynkiem, które na szanghajskiej giełdzie zniżkowały o ok. 7%. Są to najprawdopodobniej decyzje o charakterze fundamentalnym, związane z możliwością zdecydowanego osłabienia popytu na surowce gospodarczych gigantów.