Wiele wyjaśnia chyba nazwa: „Wydział Zarządzania Portfelem Instrumentów Pochodnych i Kredytowych”. Na to „zarządzanie” składa się parę rzeczy. Po pierwsze: analiza ofert, które do nas napływają (zwłaszcza ostatnio jest tego sporo) pod kątem wyceny, jak i naszych kryteriów inwestycyjnych (które mogą być nieco inne niż w bankach). Następny krok, to ew. negocjowanie warunków. Wreszcie, często trzeba jakiś produkt przekonstruować lub wręcz wymyślić od podstaw, stosownie do tego co chcielibyśmy w danej chwili osiągnąć, bo akurat odpowiedniej oferty nie ma..
Jeśli chodzi o samą konstrukcję instrumentów i wszelkie kwestie techniczne, to w tej chwili główny ciężar spoczywa na mnie. Natomiast to co kluczowe, czyli strategia inwestycyjna, decyzje co chcemy przez dany instrument uzyskać, jakiego typu ryzyko brać, jest dziełem całego zespołu. Ja mogę oczywiście coś tu proponować, jednak stricte moje zadanie, to przekuć ogólną koncepcję w dobry, konkretny produkt.
Nie chciałbym mówić o szczegółach dotyczących firmy. Na pewno trzeba patrzeć i tak i tak. Nie można przecież abstrahując od własnych poglądów i potrzeb i np. tylko ślepo podążać za stadem. Tak samo jednak nie można ignorować kompletnie co robi rynek. Oczywiście, że śledzimy rynek - nie tylko pod kątem instrumentów strukturyzowanych, ale w ogóle - i jakoś się do tego odnosimy. Stać nas na pewno na realizowanie własnej strategii, co nie znaczy, że musi być ona na siłę oryginalna. Zdarza się, że oferty, które przychodzą wpisują się od razu w nasze oczekiwania, kiedy indziej mogą zainspirować nas jakoś. Bywa też, że w ogóle nie odpowiadają temu, co w danym momencie myślimy. Może być nawet tak, że z czysto ekonomicznego punktu widzenia jakaś oferta podoba się nam, musimy jednak brać pod uwagę różne inne względy, których ona nie spełnia. Zdarzyło się też, że chcieliśmy kupić instrument, o którym nikt akurat nie pomyślał i go nie oferował, który miał się nijak się miał do tego, co w danym momencie było modne. Jakiś czas później widziałem bardzo zbliżone konstrukcje w ofertach banków.
O płynności na instrumentach strukturyzowanych w ogóle trudno jest mówić. Wiadomo, najczęściej są to jakieś produkty tailor made, nie wystandaryzowane. Jakkolwiek prawie wszystkie oferty są generalnie dość podobne, ich konstrukcje obracają się w kręgu kombinacji paru podstawowych pomysłów, jednak wszystkie różnią się nieco od siebie. Nawet jeśli bank gwarantuje rynek wtórny, trudno przewidzieć jego efektywność i zachowanie, poza tym, że będzie to rynek dość ograniczony. Natomiast całkiem inną kwestią jest płynność - powiedziałbym nawet nie płynność, a może głębokość, poziom rozwoju, rynku instrumentu bazowego. Np. w wypadku swapów na polską stopę procentową wydawało się, że jest już w miarę nieźle, tymczasem od jakiegoś czasu widać regres tego rynku i pojawiające się kłopoty z płynnością. Zdarza się, że rodzi to rzeczywiście problem, nie tyle nawet dla nas, co dla banku, który miałby dany instrument ustrukturyzować. Bywa że bank wręcz nie jest w stanie zrobić czegoś z przyczyn obiektywnych, ewentualnie jeśli nawet jest, to koszty strukturyzacji związane z niepłynnością byłyby tak duże, że transakcja po prostu traci sens. O tyle jest to oczywiście problem i dla nas.
Powiem tak - wtedy się przekonstruowuje tą strukturę. Osobiście mnie nie spotkała sytuacja, w której naprawdę nic się nie dało zrobić. Bywa to kwestia dłuższych negocjacji, modyfikowania pomysłu, pójścia na jakiś kompromis i zrezygnowania z jakichś mniej istotnych właściwości produktu, czy ze struktury teoretycznie optymalnej – konstrukcyjnie, czy cenowo – na rzecz może gorszej, ale akceptowalnej, a łatwiejszej do skonstruowania itd. Ale na pewno wszystko jest wykonalne. Oczywiście pozostaje kwestia – po obu stronach – czy chce się to robić.
Logowanie | Credits | Zastrzeżenia
i odpowiedzialność | Polityka
prywatności
© 2007 Inwestycje Alternatywne Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone. |