Autor wywiadu

Emil Szweda

Analityk Open Finance

Wywiad z ...

Paweł Homiński

zarządzający funduszem Global Return z grupy Noble Funds TFI

IA RSS - Wywiady

Komputer kontra człowiek II

18 maja 2009 r.

Komputer kontra człowiek II

U nas podejście będzie bardziej długoterminowe, co zresztą wynika z inwestowania opartego o „fundamenty”. W takim wypadku możemy mówić o strategiach średnio- i długoterminowych i do wyjątków należeć będzie sytuacja, w której kupujemy akcje tylko po to, by sprzedać je za dwa tygodnie.

Fundusz, którym Pan zarządza, nazywa się Global Return. Jakie jest spektrum jego inwestycji?


Fundusz może mieć ulokowanych od zera do 100 proc. w akcjach i od 0 do 100 proc. w obligacjach, przy czym będziemy się koncentrować na inwestycjach zagranicznych.

To niezbyt szeroki wachlarz jak na dzisiejsze czasy…


Konstrukcja otwartego funduszu inwestycyjnego wyklucza inwestowanie w kontrakty na surowce, ale możemy wachlarz inwestycji poszerzyć np. o ETF-y. One nie działają jak kontrakty, nie pozwalają lewarować posiadanego kapitału, ale ich wartość replikuje w stosunku 1 do 1 ruch aktywu bazowego, które często jest indeksem. Zatem za pośrednictwem ETF-ów możemy inwestować w indeksy surowcowe, ale także akcje i indeksy giełdowe. Obecne regulacje nie pozwalają nam inwestować na giełdach poza Unią Europejską i krajami należącymi do OECD…

 

Ta organizacja jest przecież bardzo liczna?


Ale nie należą do niej choćby Rosja i Brazylia. Więc za pośrednictwem ETFów będziemy mogli czerpać zyski ze wzrostów także na tych rynkach, jeśli taką szansę będziemy widzieli. Druga sprawa to GDRy czyli znane także w Polsce Globalne Kwity Depozytowe notowane na giełdach w Londynie i Nowym Jorku. Kupując GDRy możemy stać się de facto akcjonariuszami spółki, nawet jeśli jej akcje nie są notowane na giełdzie będącej członkiem OECD, bo GDRy są notowane w Nowym Jorku, więc je wolno nam kupić. Oczywiście moglibyśmy poprosić Komisję Nadzoru Finansowego o zgodę na inwestycje np. w Indiach, ale nie widzę obecnie takiej potrzeby.

 

Wróćmy jeszcze do surowców. Przez ETFy trudno byłoby zainwestować np. w złoto?


ETFy emitowane na terenie Unii Europejskiej zgodne z tzw. regulacjami UCITS muszą zapewniać odpowiednią dywersyfikację i dlatego nie są wystawiane na poszczególne surowce, lecz raczej na indeksy surowcowe. Takim indeksem może być CRB.

 

A certyfikaty inwestycyjne? Fundusz mógłby kupować certyfikaty na przykład na złoto emitowane przez bank?


Jeśli są to papiery wystawiane przez bank, to możemy je kupować, oczywiście.

Ale co jest celem funduszu? Jaki ma być efekt tego poszukiwania różnych grup aktywów?


Celem funduszu jest długoterminowy zysk w każdych warunkach rynkowych.

Mogę sobie wyobrazić sytuację, w której żeby zarabiać, trzeba zajmować krótkie pozycje na rynku surowców czy akcji. Czy funduszowi wolno to zrobić? Mieć zaangażowanie w akcje np. na minus 20 proc.?


Tego zrobić nam nie wolno, ale możemy próbować zarabiać na spadkach w inny sposób. Na przykład moglibyśmy kupić akcje spółek defensywnych w rodzaju telekomów, które wypłacają wysokie dywidendy na poziomie 8-9 proc. Możemy zabezpieczyć taką pozycję kontraktami terminowymi i wówczas, jeśli spadek indeksów rzeczywiście ma miejsce, to telekomy powinny zachowywać się lepiej niż rynek, a my możemy zrealizować zysk z zachowania telekomów wobec rynku, na którym mamy krótkie pozycje.
Drugą możliwość stwarzają nam tzw. odwrotne ETFy czyli instrumenty działające tak samo jak zwykły ETF, tyle że ich cena porusza się w przeciwnym kierunku. Czyli kiedy np. indeksy spadają, wartość takich odwrotnych ETFów rośnie.

 

Czy możemy się zatem spodziewać, że Global Return będzie agresywnym funduszem, który będzie zarabiał równie dużo na spadkach, co w czasie hossy?


Na pewno nie. Celem funduszu nie jest realizowanie bardzo ryzykownych strategii. Portfel będzie raczej defensywny w czasie bessy i chciałbym zarabiać kilka czy kilkanaście procent w czasie, w którym giełdy będą spadały, jednak osiąganie takich stóp zwrotu w okresie gorszej koniunktury jest po prostu trudniejsze – ale taki właśnie jest nasz cel.

 

To was trochę różni od innego funduszu w grupie – Noble Fund Timingowy. On ma zdecydowanie bardziej timingowy charakter.


– Zgadza się. U nas podejście będzie bardziej długoterminowe, co zresztą wynika z inwestowania opartego o „fundamenty”. W takim wypadku możemy mówić o strategiach średnio- i długoterminowych i do wyjątków należeć będzie sytuacja, w której kupujemy akcje tylko po to, by sprzedać je za dwa tygodnie.

 

To wygląda na trudne zadanie. Wyjątkowo trudne nawet. W jaki sposób jeden zarządzający może mieć rozeznanie na wszystkich rynkach świata, wyszukiwać na nich ciekawe spółki i jeszcze mieć baczenie na rynek obligacji czy surowców?


O to właśnie chodzi, żeby nie monitorować całego świata. Nikt przecież nie jest w stanie tego zrobić. Tu raczej chodzi o inny sposób realizowania strategii. Mogę mieć sprecyzowany pogląd na notowania złota i kupić pakiet akcji spółek działających w branży, nie wchodząc zbyt głęboko w to, jak bardzo różnią się one między sobą. Na podobnej zasadzie działają inne globalne fundusze. Jeśli np. jakiś fundusz z Londynu podejmuje decyzję, żeby zainwestować w Warszawie, to nie poświęca miesięcy na research, tylko kupuje akcje pięciu czy dziesięciu największych firm.

 

Czy preferuje Pan podejście sektorowe czy geograficzne?


To może być i takie, i takie. Możemy podjąć decyzję o kupnie np. tureckich banków, choć może akurat w tej chwili to nie jest najlepszy pomysł, ale także największych spółek koreańskich. Zamierzamy jednak wykorzystać naszą przewagę nad globalnymi funduszami działającymi na świecie. A tą przewagą jest lepsza znajomość rynków Europy Wschodniej, po których poruszamy się już kilkanaście lat.

 

Czy to znaczy, że fundusz będzie na razie bardziej regionalny niż globalny?


To będzie fundusz globalny i dlatego możemy inwestować pieniądze także w naszym regionie, a także w samej Warszawie, jeśli uznamy, że to właśnie tutaj są najlepsze do tego warunki.

 

Ale klientom funduszu chyba nie na tym zależy. Przynosząc pieniądze do funduszu globalnego chciałbym mieć możliwość inwestycji sektorowych, które na naszym parkiecie byłyby trudne do zrealizowania.


Co do preferencji klientów, nasze obserwacje wskazują, że klientom najbardziej zależy na rozsądnym inwestowaniu i ostatecznie dobrym wyniku tej inwestycji. Nie widzimy usprawiedliwienia dla inwestycji na rynku lub w sektorze, które może są modne, ale w którym nie widać pespektyw. Widzimy natomiast sens w szukaniu niedowartościowanych rynków i sektorów. Muszę również przyznać, że na świecie jest wiele sektorów nie obecnych w Polsce i będą one szczególnym przedmiotem naszego zainteresowania.

 

Inwestowanie poza Polską łączy się jednak z podjęciem ryzyka kursowego.


Będziemy starali się je niwelować. Zamierzamy zabezpieczać nasze pozycje za pomocą walutowych kontraktów forward. Zależy nam na tym, aby nasi klienci nie ponosiliżadnego ryzyka kursowego, bo sądzimy, że w długim terminie złoty będzie się umacniał. To zadanie jest ułatwione, ponieważ będziemy inwestować także w kontrakty na indeksy. Wówczas ryzyko kursowe ogranicza się do wartości depozytu zabezpieczającego, a więc jest ono wielokrotnie niższe niż przy np. kupnie akcji wchodzących w skład indeksu. Celem jest taka sytuacja, w której zmiany kursowe nie mają wpływu na osiągane przez fundusz stopy zwrotu, obojętnie od tego, czy notowania złotego akurat sprzyjają, czy nie sprzyjają inwestycjom za granicą.

 

Pomówmy jeszcze o obligacjach. Docelowo ważnej części portfela. Tylko, czy teraz jest czas na zakupy obligacji?


Są lepsze i gorsze papiery. Oczywiście jest obawa, czy obecne (rozmawiamy 30 marca – red.) niskie poziomy rentowności mogą nadal spadać. I co stanie się z nimi, jeśli zacznie rosnąć inflacja? Zawsze możemy jednak kupować obligacje, których oprocentowanie jest zależne od wysokości inflacji. Możemy też szukać takich papierów, których cena nie jest obecnie uzasadniona.

Mam wrażenie, że cały czas mówimy o bardzo zachowawczej postawie.


Bo taki jest cel. W czasie bessy mamy przede wszystkim chronić kapitał i zarobić kilka procent nie ryzykując przy tym zanadto, cały czas szukając ponadprzeciętnych okazji w jakichś niszowych sektorach rynku. W sprzyjających okolicznościach na giełdzie będzie nam trudno porównywać się z indeksami akcji, bo będziemy skupiali się na wyszukiwaniu okazji, pewnej nieefektywności rynku, tym że jego część może zachowywać się lepiej niż inna. Nie mamy przy tym żadnych dogmatów, że np. w każdych warunkach mamy co najmniej 10 proc. w akcjach, a w lepszych warunkach nawet 90 proc. Fundusz nie będzie agresywnym timingowym graczem, ale w zamian oferuje bezpieczeństwo środków w dłuższym terminie.

 

Fundusz dopiero się rozkręca. A jakie są Pana pomysły na najbliższe miesiące w portfelu Global Return?


Myślę, że będziemy mieć jeszcze falę wyprzedaży na rynkach akcji, więc nie będzie z naszej strony dużej ekspozycji na rynkach akcji. Chyba, że wykorzystamy odwrotny ETF, aby zarabiać na spadkach. Ciekawie wyglądają obligacje. Mamy co prawda świadomość, że za rok czy dwa rentowności będą wyższe niż obecnie, ale teraz na fali obaw deflacyjnych ceny obligacji mogą jeszcze wzrosnąć. Mamy też wysokie rentowności (a więc niskie ceny – przyp. red.) obligacji, krajów należących do strefy euro, ale leżących na jej brzegach. Rentowność greckich czy irlandzkich obligacji jest porównywalna z polskimi. Co prawda te kraje mają w tym roku wysokie potrzeby pożyczkowe, ale jednocześnie w I kwartale zrealizowały już około połowy planów sprzedażowych na ten rok. Ta zwiększona podaż w pierwszych miesiącach wpłynęła na spadek ich cen. Tymczasem obligacje niemieckie czy holenderskie notowane są wyżej, ale te kraje jeszcze nie wchodziły mocno z nowymi emisjami.

 

Więc na początek w portfelu znajdą się obligacje krajów ze strefy euro, których rentowność jest wysoka. Do portfela akcji mogą być kupione papiery telekomów, które teraz właśnie będą wypłacać dywidendy z zysku za 2008 r. przy jednocześnie krótkich pozycjach na indeksach. Tak to ma wyglądać w najbliższych miesiącach?


Niewiele się Pan pomylił, ale zapewniam, że pomysłów mamy o wiele więcej.

 

Dziękuję za rozmowę.


Wywiad ukazał się w: