Autor wywiadu

Redakcja serwisu

Wywiad z ...

Tomasz Skrzypczak

zastępca dyrektora ds. finansowych w Stoczni Szczecińskiej Nowa

IA RSS - Wywiady

Derywaty w stoczni

21 kwietnia 2008 r.

O ryzyku towarzyszącym zmianom cen surowców oraz wahaniom na rynkach walutowych rozmawialiśmy z Tomaszem Skrzypczakiem, zastępcą dyrektora ds. finansowych w Stoczni Szczecińskiej Nowa.

IA: Czym się Pan zajmuje w Stoczni Szczecińskiej?
 

TS: Odpowiadam za sferę finansową, w szczególności za wszelkie aspekty związane z żywym pieniądzem czyli zarządzanie płynnością i ryzykiem finansowym.


IA: Jak długo posługuje się Pan instrumentami pochodnymi?

TS: Pierwsze operacje na rynku terminowym przeprowadzaliśmy w 2003. Na początku były to najprostsze „forwardy”. Z biegiem czasu coraz większą uwagę kierowaliśmy w stronę opcji i dziś cały ciężar zabezpieczenia pozycji walutowej spoczywa na opcjach i ich kombinacjach. Forwardy stosujemy wyłącznie dla zabezpieczania bardzo krótkich, bieżących przepływów i stanowią one nie więcej niż 1-2% wszystkich naszych kontraktów terminowych.


IA: Jakie czynniki ryzyka eliminuje pana zespół stosując instrumenty finansowe?


TS: Dwa główne obszary ryzyka występujące w Stoczni to kształtowanie się kursów walut i cen materiałów wykorzystywanych do budowy statków (w szczególności stali). Niestety, w tym drugim przypadku nie są nam znane realne możliwości zabezpieczenia wahań ceny stali w oparciu o rynki finansowe i ta kwestia wciąż pozostaje otwarta. W przypadku walut jest znacznie lepiej, choć oczywiście daleko nam do rozwiązań idealnych. Głównie mam tu na myśli czas, na jaki powinny być zawierane kontrakty terminowe, aby zabezpieczyć pełnię ryzyka kursowego (3-4 lata). Osiągniecie sytuacji idealnej, przy naszej skali działania jest absolutnie poza zasięgiem Stoczni. Przynajmniej na razie.
 

IA: Jakiego typu instrumenty finansowe wykorzystują Państwo do zabezpieczenia swoich interesów?


TS: Poza zabezpieczeniami naturalnymi, czyli np. dopasowaniem wydatków do waluty wpływów lub klauzulami zabezpieczającymi w kontraktach na budowę statków pełnymi garściami czerpiemy z rynku finansowego. I co ciekawe, wraz z upływem lat i rozwojem rynku finansowego nabieram przekonania, że tak naprawdę rodzaj instrumentu jest drugorzędny, kluczowy w tej grze jest czas. Kiedy zawiera się transakcje z horyzontem rocznym czy dłuższym, to tak naprawdę liczy się moment zawarcia. Wszelkie „gadżety” podwyższające kurs zabezpieczenia są tak samo atrakcyjne, jak zgubne. Knock out ustawiony na wydawać by się mogło atrakcyjnym poziomie, po roku czasu okazuje się przekleństwem wykładającym całą strukturę. Poza tym, te bardziej złożone instrumenty trudniej monitorować, wyceniać, czy przed datą zapadalności zamykać. Doświadczenie uczy, że opcje waniliowe dają świetne rezultaty, a na tak jednoznacznym rynku zastosowanie odpowiedniej kombinacji może dawać znakomite efekty. Oczywiście wszystko zależy od procedur i strategii zarządzania ryzykiem w firmie.
 

IA: W jaki sposób rosnące ceny surowców wpłynęły na sytuację Stoczni Szczecińskiej Nowa, czy i w jaki sposób zabezpieczają się Państwo przed nimi?


TS: Niestety wpływ cen surowców i materiałów – w naszym przypadku głównie stali – jest szalenie istotny. Ta sprawa nabiera wymiaru wręcz tragicznego, gdy weźmie się pod uwagę czas jaki mija od zawarcia kontraktu na budowę statku, do jego realizacji. Najczęściej jest to 3-4 lata. A w tym czasie może wydarzyć się wszystko, np. stal potrafi zdrożeć o 300%, złoty umocnić o 40%. Takich zmian nie można zabezpieczyć. Można niekorzystne efekty zmian ograniczać, ale niestety nie da się ich wyeliminować. Bieżący kurs złotego sprawia, że firmom eksportującym nie jest do śmiechu.
 

IA: Czy oprócz zabezpieczenia, stosują Państwo instrumenty pochodne do innych celów np. spekulacji?


TS: Zgodnie z obowiązującą w Stoczni Strategią Zarządzania Ryzykiem nie ma możliwości zawarcia transakcji spekulacyjnych. Mam tu na myśli przede wszystkim transakcje, które powiększają naszą ekspozycję walutową netto. Stocznia jako eksporter, który większość przychodów ma wyrażonych w USD lub EUR nie kupuje spekulacyjnie tych walut.


IA: Czy stosują Państwo jakieś pozarynkowe (OTC) instrumenty, jeśli tak to jakie?


TS: Instrumenty oferowane przez naszych partnerów bankowych są całkowicie wystarczające, więc nie korzystamy z instrumentów pozarynkowych.


IA: Jakie są efekty tych operacji, przynoszą one zyski czy straty?


TS: Powiem obrazowo: gdyby Stocznia nie korzystała z rynku finansowego i instrumentów zabezpieczających ryzyko kursowe to wyniki byłyby gorsze o 130 mln PLN. Tylko w ubiegłym roku wygenerowaliśmy 42 mln PLN zysku na tych operacjach.


IA: Jaki najdziwniejszy instrument został przez Pana zespół zbudowany, z jakiego typu instrumentów?


TS: Tego najdziwniejszego jeszcze nie zbudowaliśmy. Kiedyś wspólnie z jednym z banków inwestycyjnych próbowaliśmy zrobić swapa walutowo-towarowego na indeks metali szlachetnych, co teoretycznie miało zabezpieczać wahania cen stali szlachetnej wykorzystywanej do budowy specjalistycznych statków. Pełna abstrakcja, ale ciekawa lekcja teorii.


IA: Czy stosują Państwo mechanizmy zabezpieczające, monitorujące otwarte pozycje? Znana jest sprawa spółki Hutmen, która to w ubiegłym roku z tytułu utrzymywania stratnych pozycji straciła kilkadziesiąt milionów złotych? Czy stoczni grozi podobna sytuacja?


TS: Temat Hutmena jest przypadkiem krańcowym: tam dokonywano transakcji przeciwko własnej pozycji, tzn. zamiast ograniczać ryzyko jeszcze je zwiększano. Dodatkowo sprawdziło się stare, giełdowe porzekadło: nie chcesz zaakceptować małych strat, będziesz musiał zaakceptować duże. W Stoczni Szczecińskiej NOWA taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca. Po pierwsze dlatego, że zgodnie ze Strategią nie zawieramy transakcji niezgodnych z ekspozycją netto, a po drugie posiadamy mechanizmy monitorujące otwarte pozycje i nawet gdyby taka transakcja była zawarta (co się jeszcze nie zdarzyło) to bardzo szybko byłaby wychwycona. Poza tym... mam świetny zespół.


IA: Czy prywatnie inwestuje Pan swoje fundusze na rynkach finansowych?

 

TS: Praca w Stoczni dostarcza mi tylu wrażeń, że dodatkowych nie poszukuję...