Autor publikacji

Ewa Bednarz

Redaktor Naczelna miesięcznika Antyki

IA RSS - Artykuły

Witkacy kontra Schulz

23 grudnia 2009 r.

Witkacy kontra Schulz

Aukcyjna jesień nie obfituje w rekordy. Pojawiają się jednak ciekawe dzieła po niewygórowanych cenach wywoławczych. To dobry wabik na kolekcjonerów, którzy są coraz ostrożniejsi i nie sięgają tak chętnie do portfeli, jak to bywało przed rokiem. Licytacje dwóch pasteli Witkacego i autoportretu Schulza przypomniały jednak najlepsze czasy zagorzałej walki o zdobycie upragnionych dzieł.

 

Zdecydowanie większym powodzeniem cieszą się obrazy nisko wyceniane. Spod młotka spadł więc np. w Agrze Art Malczewski za 230 tys. zł, a w Rempeksie za inne jego działo oferowano o 30 tys. zł mniej od ceny katalogowej. Nie oznacza to jednak, że zainteresowanie sztuką zmniejsza się. Podczas aukcji zorganizowanej w Brystolu przez DA Agra Art sala pękała w szwach, a to nie zdarza się często. Wiele osób zarejestrowało się do licytacji, pojawili się też nowi klienci, którzy przyszli nie tylko z ciekawości.

 

Dwie Marie


Najwięcej emocji wzbudziły wielkiej urody portrety autorstwa Witkacego, najpiękniejsze, jakie pojawiły się w ostatnich latach na rynku aukcyjnym. Miały też udokumentowaną proweniencję, co w przypadku Witkacego jest rzeczą bardzo ważną, bo jak wiadomo w galeriach wisi więcej jego dzieł, niż byłby w stanie namalować przez całe życie.


Tak więc portrety dwóch Marii – Kasprowiczowej i Dąbrowieckiej – postanowił zdobyć nie jeden kolekcjoner, a zapałały do licytacji podsycały niskie ceny wywoławcze: 15 i 22 tys. zł. Oba pastele powstały u schyłku życia Witkacego, jeżeli przyjmie się za prawdziwą wersję jego śmierć samobójczą w 1939 roku, bo w ostatnich latach budzi ona sporo wątpliwości (zwłaszcza że w jego grobie znaleziono 30-letnią Ukrainkę). Pewne jest natomiast, że pod koniec lat 30. twórczość Witkacego uległa zmianie. Ograniczył eksperymenty z narkotykami, papierosy starał się zamieniać na fajkę, a na portretach coraz częściej pojawiały się adnotacje o liczbie dni przeżytych bez alkoholu. To też lata, w których powstało wiele portretów pięknych kobiet o powiększonych, wyrazistych, lekko skośnych oczach, cienkich brwiach i wyraźnie zarysowanych ustach podkreślonych czerwoną kredką. Pojawiały się na nich adnotację „T.E”, które według Regulaminu Firmy Portretowej oznaczały przynależność do typu E, zakładającego „dowolność interpretacji psychologicznej”, choć w rzeczywistości oznaczane tak były portrety kobiet, które artysta uznawał za piękne.


Wizerunki obu Marii noszą właśnie takie oznaczenia. Portret Marii Dąbrowieckiej jest też sygnowany dodatkową literą B, która oznaczała malowanie z „pewnym podcięciem cech charakterystycznych, co nie wyklucza ładności w portretach kobiecych”. Sygnatura składa się również z innych skrótów. „NP6r” oznacza, że podczas pracy nad portretem artysta sześć razy powstrzymał się od palenia, „N? od BN“, że nie pił alkoholu od Bożego Narodzenia a „NP FZZ 14”, że od 14 dni nie palił fajki z zaciąganiem.
Z oznaczeń na portrecie Marii Kasprowiczowej wynika, że artysta podczas portretowania powstrzymał się pięć razy od zapalenia i nie pił, ale za to cierpiał na glątwę, czyli kaca. Nie przeszkodziło mu to jednak w delikatnym uchwyceniu rysów modelki. Portret Marii Dąbrowickiej został sprzedany za 64 tys. zł, a Marii Kasprowiczowej za 50 tys. zł.


I pomyśleć, że na „Portret kobiecy” z 1938 roku utrzymany w tej samej konwencji, a wystawiony pięć lat temu w krakowskiej Desie za 20 tys. zł, chętnych nie było…

 

Niskie ceny, duże przebicia


Dużo emocji przyniosła też licytacja jednej z najładniejszych akwafort Norblina „Starzec piszący” z 1781 roku, wystawionej za zaledwie 1 tys. zł. Młotek przybił więc z dużym przebiciem 4,8 tys. zł. Zaciekle walczono o „Zielony pejzaż” z 1895 roku Romana Kochanowskiego, pejzażysty związanego z monachijskim Kunstverein i Kunstlergenossenschaft. Za obraz wyceniony w katalogu na 6 tys. zł, nowy nabywca musiał dać 25 tys. zł. Za drugie płótno tego artysty „W cienistym sadzie” wystarczyło zapłacić 12 tys. zł, ale i dziełko jest miniaturką. Ma bowiem zaledwie 9 na 17 cm.


Ponad trzykrotne przebicie uzyskał olej „Po żniwach” z 1929 roku Iwana Trusza, ucznia mistrza pejzażu Jana Stanisławskiego i Leona Wyczółkowskiego, sprzedany za 16 tys. zł. Za 6 tys. zł (po pięciokrotnym przebiciu) można było zdobyć akwarelę „Trawy” Leona Wyczółkowskiego z 1928 roku.
Najwyżej wycenioną pracą w katalogu Agry Art był „Autoportret z Muzą” Jacka Malczewskiego z 1924 roku. Mimo że autoportrety tego artysty cieszą się zasłużonym zainteresowaniem, a ten, pełen ekspresji, należy do najciekawszych, nikt nie kwapił się do oferowania za niego wywoławczych 230 tys. zł. Dużo łatwiej było wyasygnować 45 tys. zł na „Autoportret z gałązką klonu”. Być może na aukcję nie trafił kolekcjoner, który trzy tygodnie później zaoferował w Desie Unicum za „Autoportret na tle dworu w Wielgiem” tego artysty 340 tys. zł.


Nie zawiódł natomiast Alferd Wierusz-Kowalski. Cena katalogowa jego płótna „W drodze na jarmark” z lat 70. XIX wieku – 140 tys. zł szybko wzrosła do 205 tys. zł. I była to najwyższa cena jaką przybił młotek na aukcji w Brystolu. Kolekcjonerzy docenili też uroczy „Widok z Sorrento” z 1917 roku Edwarda Okunia, za który zaoferowano 126 tys. zł, 36 tys. powyżej ceny wywoławczej. To jedna z najwyżej wycenianych prac tego artysty. Więcej zapłacono jedynie za „Widok na Raguzę” – 137 tys. zł, ale było to w 2000 roku, a to na polskim rynku aukcyjnym była zupełnie inna epoka.

 

Twarzą w twarz z Schulzem


Ciekawych prac nie brakowało również w Desie Unicum, choć niewiele zmieniło właściciela. Najdrożej sprzedano wspomniany już „Autoportret na tle dworu w Wielgiem” Jacka Malczewskiego – za 340 tys. zł, choć to 40 tys. poniżej ceny wywoławczej.


Najwięcej emocji wzbudził jednak „Autoportret” Bruno Schulza, jeden z niewielu rysunkowych autoportretów artysty opisany u dołu: „Jak wyglądam? Czasami widzę w lustrze. Rzecz dziwna, śmieszna i bolesna! Wstyd przyznać. Nie widzę się między en face twarzą w twarz. Ale trochę głębiej, trochę dalej, stoję tam w głębi lustra nieco z boku nieco profilem, stoję zamyślony i patrzę w bok.” (B. Schulz, Samotność). Po zaciekłej walce między kolekcjonerami, rysunek zmienił właściciela za 78 tys. zł, 28 tys. powyżej ceny wywoławczej.


Miejsce w kolekcjach zmieniły również: „Na popasie” Władysława Szernera za 165 tys. zł, dwa obrazy Rajmunda Kanelby: uroczy „Chłopiec z harmonią” (28 tys. zł) i „Martwa natura z lampą naftową” (23 tys. zł) „Dziewczynka z lalką” Eugeniusza Zaka (105 tys. zł), „Pejzaż z Cassis” Józefa Pankiewicza (150 tys. zł) i „Wypuszczenie gołębi” Zygmunta Menkesa (78 tys. zł).


W tym roku warto było też zajrzeć na listopadową aukcję w DA Ostoja ze względu na rysunek Jana Matejki „Zamordowanie diabelskie króla Heroda” z 1878 roku. Wystawiony za 8 tys. zł, został sprzedany za 14 tys. zł. W Rempeksie można było natomiast kupić „Węże wodne”, druk unikatowy Gustava Klimta za 1,7 tys. zł, ale chętnych nie było, bo druk wciąż nie jest traktowany jak sztuka. Nie było też amatora na „Stroje polskie” Zofii Stryjeńskiej za 30 tys. zł, na „Sobótki” w tej samej cenie, ani na „Zaloty” za 32 tys. Ceny były w tym przypadku za wysokie. Za 23 tys. zł, tj. po cenie wywoławczej, sprzedano natomiast „Portret Anny Przybyłko-Potockiej” Witkacego. Nie dorównuje on jednak urodzie pasteli wystawionych w Agrze-Art.


Chętnie licytowano po cenach warunkowych. Tak było w przypadku „U studni” Jacka Malczewskiego, za który oferowano 120 tys., o 30 tys. mniej od ceny początkowej. Ale to i tak nieźle, ponieważ olej ten ostatnio dość często się pojawiał na aukcjach, ale nie mógł zmienić właściciela. Na początku 2008 roku bezskutecznie żądano za niego 160 tys. zł, a w 2007 roku wystawiony był nawet za 190 tys. zł.
W dalszym ciągu warto śledzić aukcje charytatywne. Aukcja dla Fundacji Dominik Art Project zorganizowana w Rempeksie jest tego najlepszym dowodem. Za 1 tys. zł można było zostać właścicielem jednej z pięknych fotografii Zofii Kuli z cyklu „Deseń”, za 3 tys. zł teki 10 grafik Jarosława Modzelewskiego, nie mówiąc już o temperach tego artysty, które wystawiono z cenami od 1 do 5 tys. zł