Podstawowe pojęcia
Trzymajmy się definicji „towary”, jako jednoznaczne tłumaczenie angielskiego „commodities”. Rynkowe publikacje mogą jednak nawiązywać do pojęć „surowce”, „indeksy surowcowe”, „fundusze surowcowe” – zawsze na myśli jest jednak towar (commodity). Towarem może być zatem zarówno surowiec (np. ropa naftowa), jaki i wysoce przetworzone mleko w proszku. Towary to fizyczne aktywa, takie jak towary energetyczne (ropa naftowa, gaz ziemny, olej opałowy, benzyna, uran, węgiel), metale szlachetne (złota, srebro, platyna, pallad), metale przemysłowe (miedź, aluminium, cynk, cyna, nikiel, ołów itd.), czy towary rolne (od soi, zbóż, owoców po półtusze zwierzęce). Niemniej nie zawsze aktywa, którymi handluje się na rynkach towarowych można objąć dosłownie w fizyczne posiadanie. Przedmiotem handlu może być energia elektryczna, czy emitowany do atmosfery dwutlenek węgla (poprawna nazwa to ditlenek węgla). Już na tym etapie widać, że klasyfikacja nie jest niestety intuicyjna.
Żeby sprawę nieco skomplikować, warto wspomnieć, że nie zawsze klasy surowców mają te same elementy. Czasami bowiem na przykład za metal przemysłowy uznaje się pallad, platynę a nawet srebro, które w przemyśle są obficie wykorzystywane, a klasę metali szlachetnych pozostawia się jedynie złotu, które ze względów historycznych uznawane jest za substytut pieniądza papierowego. Przy tym jubilerstwo traktowane jest bardziej jako rzemiosło a nie przemysł. Czasami jednak metale szlachetne utożsamia się z pierwiastkami, które na Ziemi są niezwykle mało powszechne, dlatego nie dziwmy się, jeżeli w tej grupie spotkamy na przykład ren itp.
Kolejny stopień skomplikowania osiągniemy, jeżeli uwzględnimy powszechną rynkową praktykę w obrębie towarów, czyli fakt występowania instrumentów opartych o ceny towarów, które są jedynie wirtualne – nie następuje nimi fizyczny obrót. Inwestorzy zatem dosłownie zakładają się o kierunek ruchu cen, a nie interesuje ich fizyczne posiadanie – dlatego rynki towarowe opierać się mogą również jedynie o aktywa finansowe.
Oczywiście można tworzyć wiele instrumentów opartych o towary a nie determinujące zmiany ich właścicieli. Ponownie chodzi o zakłady: handluje się swapami towarowymi i powstało nawet kilka instrumentów opartych o „wodospadową formułę wypłaty” analogiczną do Collateralized Debt Obligation, lecz jest to absolutny margines rynku. Z praktycznych przyczyn (stopień skomplikowania tych instrumentów), zainteresowanych czytelników odsyłamy do wartościowych źródeł (wyszukiwarka internetowa jest tu bardzo przydatna).
Jak wyceniane są towary?
Cechą charakterystyczną towarów jest to, że nie generują one przepływów pieniężnych. Zdolność ta jest związana przede wszystkich z obligacjami, czy akcjami. Musimy wyraźnie zaznaczyć, że popularne „kupienie tanio i sprzedanie drogo” lub charakterystyczne dla zarabiania na krótkiej sprzedaży (tudzież zajmowania krótkiej pozycji) „sprzedanie drogo i kupienie tanio”, choć oparte na przepływach pieniężnych nie ma nic wspólnego z ich generowaniem. Generuje je obligacja w postaci kuponów i dyskonta, akcja poprzez dywidendy, czy nieruchomość, jako renta z tytułu wynajmu. Dlatego też jest możliwe stosowanie odnośnie towarów wycen bazujących na generowanych przepływach pieniężnych, takich jak popularny DCF. Niewielkie są nadzieje na to by towary wyceniać bardziej skomplikowaną matematyką, chociażby nawiązującą do wyceny opcji.
Niektórzy inwestorzy w związku z tym kierują się na przykład do spółek wydobywczych, które teoretycznie można precyzyjniej wycenić. Nic bardziej błędnego. Wszelkie prognozy dotyczące na przykład przychodów spółki determinowane są przez przyszłe ceny surowców. Koło się zatem zamyka. Teoretycznie można określić globalną wielkość podaży towaru oraz wielkość popytu. Nadal jednak potrzebny będzie jakiś punkt zaczepienia, który określić można jedynie subiektywnie. Pomijamy tu kwestię, że oszacowanie globalnej podaży jest w zasadzie niemożliwe. Ceny na rynkach towarowych są zatem warunkowane psychologią inwestorów. Zaręczamy, że nie jest to nic obniżającego jakość tego rynku. Wszak choć dysponujemy niezłymi modelami wyceny akcji, to służą one jedynie jako sugestia dla inwestorów, ponieważ i tak to rynkowe nastroje (decyzje racjonalne bądź nie) warunkują ceny nawet na tych giełdach.
Odrobina historii
Nie można wyznaczyć dnia, w którym surowce i pochodne im towary stały się przedmiotem obrotu. Od początków dziejów człowieka, w ten czy inny sposób handlowano dobrami naturalnymi. Dopiero w epoce kapitalizmu, gdy powszechne stało się akumulowanie majątku, chętnie zawierano transakcje na surowcach jedynie w celu zarabiania na różnicach cenowych. Szczególnie na popularności ten model inwestowania zyskał na przełomie XIX i XX wieku, gdy zaczęto organizować coraz lepsze centra obrotu zwane giełdami. Nadal była to jednak gra dla nielicznych. Swego rodzaju rewolucja nastąpiła na początku lat 70tych XX wieku w Stanach Zjednoczonych, gdy istotnie wzrosły wolumeny obrotu kontraktami terminowymi. Szczególnie interesująca i stymulująca okazała się rewolucja związana z opracowaniem nowego modelu opcji przez Blacka i Sholesa. W latach 70tych i 80tych szczególnie problem stanowiła wysoka inflacja. Spostrzeżono, że surowce w tych warunkach stanowią świetną ochronę przed tym zjawiskiem (tzw. hedging inflacji), stąd automatyczny wzrost popularności rynków towarowych. W latach 90tych zaawansowane metody matematyczne i statystyczne na stałe zagościły w świecie finansów, dlatego lepiej poznano charakterystykę tych rynków. W dodatku w 1990 Harry Markowitz uchodzący na twórcę nowoczesnej teorii portfelowej otrzymał Nagrodę Nobla. Modne stało się zatem dokonywanie alokacji w oparciu o metody przez niego wyznaczone. Rynki zaczęły poszukiwać aktywów, które odznaczały się niską korelacją względem rynków akcyjnych celem poprawy jakości całego portfela. Towary oparte o dobra naturalne okazały się niemal idealne. W latach 90tych bardzo intensywnie rynkiem tym interesowały się fundusze hedgingowe, których ideą istnienia jest to, by generować dodatnie stopy zwrotu bez względu na to co dzieje się na rynkach. Wysoka płynność na rynkach towarów tym bardziej zachęcała do przystąpienia do tej gry.
Na początku XXI wieku indywidualny inwestor stał się bardziej wybredny. Duża konkurencja sprawiła, że dostęp do rynków finansowych stał się tańszy i, co ważniejsze, można było dołączyć do niego przy niższych kwotach do dyspozycji (tzw. niskie bariery wejścia). Może jako efekt, może jako przyczyna, ale niezwykle mocno rozwijał się segment funduszy typu ETF, który sprawił, że dostęp do rynków surowców zyskał w zasadzie każdy, kto miał choć konto bankowe. Jednocześnie na popularności zyskiwały produkty strukturyzowane, które dodatkowo umożliwiają precyzyjne zdefiniowanie w instrumencie swojej tolerancji do inwestycyjnego ryzyka. W Polsce metody te pojawiły się stosunkowo niedawno, jednak wątek ten rozwiniemy przy innej okazji.
Indeksy
Bez względu, czy inwestor podziela zdanie, że najlepiej komponować portfel w oparciu o stosunkowo silne wytyczne modelu Markowitza, czy nie, bardzo często warto dokonywać dywersyfikacji ryzyka. Jeżeli dołożymy do tego chęć skupienia się na globalnych czynnikach, na przykład takich jak światowy wzrost gospodarczy, kondycja dolara itp., uwaga niejako automatycznie kierowana jest na indeksy surowcowe. W celu zobrazowania sytuacji na rynku akcji, mamy setki indeksów, dla surowców jest ich zdecydowanie mniej, jednak są one doskonałym rozwiązaniem dla wielu inwestorów.
Wymieńmy najbardziej popularne:
Opublikowaliśmy już drugą część. Artykuł dostępny TUTAJ