Autor publikacji

Redakcja serwisu

IA RSS - Artykuły

Private equity – czy to już renesans?

25 sierpnia 2009 r.

Private equity – czy to już renesans?

Działalność funduszy Private Equity (PE) jest silnie uwarunkowana sytuacją na rynkach kredytowych. Obecny kryzys gospodarczy zaczął się właśnie w obszarze kredytów, dlatego na krawędzi zagłady postawiony był segment PE. W ostatnich miesiącach klimat na tym rynku jest już zdecydowanie lepszy. Czy fundusze PE zdołają odbudować swoją reputację w tych warunkach?

Na wstępie warto jednak zaznaczyć, że bardzo wysoka wrażliwość względem sytuacji na rynkach kredytowych nie dotyczy w takim samym stopniu całego obszaru PE. Najbardziej eksponowany jest segment Leverege Buyout (LBO), który obejmuje niemal połowę z 2,4 bln USD aktywów w zarządzaniu. Połowa, czyli ok. 1,2 bln USD to wielkość na koniec 2008 roku, natomiast oszacowanie stanu obecnego jest już niezwykle trudne, ponieważ wartość większości spółek obecnych w portfelach tych funduszy jest niemal niemożliwa do racjonalnego do oszacowania. Spółki te są niewielkie i z definicji nie są przedmiotem wyceny na rynku publicznym. W praktyce portfel funduszy PE może być wart obecnie jedynie 1,7 bln USD. Jak bardzo zapaść na rynku kredytowym dała się we znaki branży PE świadczyć może udział transakcji LBO, który z 90 proc. w 2007 roku zmniejszył się do 40 proc. w roku 2008. Oczywiście dodatkowym negatywnym impulsem był kryzys w tzw. sferze realnej gospodarki, który sprawił po prostu, że spółki będące przedmiotem inwestycji traciły bądź generowały zyski znacznie poniżej oczekiwań. Warto jednak mieć na uwadze, że spółki w bardzo słabej kondycji finansowej są jednocześnie łakomym kąskiem dla specyficznej grupy funduszy PE, specjalizujących się w strategiach distressed, wchodząc tym samym niejako na pole funduszy hedge. Gospodarka u wyjścia z recesji jest najlepszą okazją do wyławiania podmiotów, które już po niewielkim zasileniu kapitałem stanąć mogą na nogi i generować świetne wyniki.


Fundusze PE nie inwestują od razu pozyskanych od inwestorów środków, dlatego warto analizować ich kapitały na dwóch płaszczyznach. Pierwsza obrazuje kwoty zainwestowane w spółki, które w 2008 roku osiągnęły pułap 200 mld USD, co z uwagi na warunki ekonomiczne jest bardzo dobrym wynikiem (również dla samej gospodarki). Druga płaszczyzna to środki wniesione do funduszu, które w postaci najbezpieczniejszych instrumentów rynku pieniężnego wyczekują na wykorzystanie w konkretnych projektach inwestycyjnych. W 2008 roku według IFSL Research wniesiono ok. 450 mld USD, czyli jedynie 8 % mniej niż w roku 2007. W I kwartale 2009 środków tych było ok. 100 mld USD. Wynik ten wzbudza nadzieje, że na koniec roku świeżego kapitału będzie tyle samo co w roku poprzednim, jednak w odniesieniu do I kwartału 2008 wspomniane 100 mld USD jest kwotą o ok. 75 proc. (w ujęciu zannualizowanym) niższą.


Oczywiście wielkość kapitału zainwestowanego w PE zależy w dużej mierze od tego, ile inwestorzy skłonni są wydać na ten cel. Potężne spadki cen akcji i surowców, które trwały do lutego br. uszczupliły w znacznym stopniu ich środki, jednak aspekt czysto oportunistycznego wyłapywania okazji może sprawić, że fundusze PE będą cieszyły się w kolejnych miesiącach rosnącą popularnością.
 

Przyszłość, podobnie jak dla całości rynków finansowych, będzie diametralnie różna od sytuacji w ostatnich 9 latach. Szczególnie istotna będzie kwestia regulacji – bardzo zbliżonych do propozycji w zakresie funduszy hedgingowych. Do przykładowych należeć może obowiązek rejestrowania i utrzymywania wysokiej przejrzystości przez fundusze w USA, a te zarządzające aktywami powyżej 100 mln EUR, przez pryzmat propozycji Komisji Europejskiej również będą zobligowane do rejestracji, a co najważniejsze zmuszone będą do przeniesienia swojej siedziby na teren UE, jeżeli będą chciały oferować swoje usługi w granicach Wspólnoty. Oczywiście przyszłość będzie niosła też i dobre wiadomości. Niektóre z nich związane są z umiejętnościami zarządzających funduszami, którzy bogatsi o nowe doświadczenia dokonywać będą lepszych decyzji inwestycyjnych i lepiej będą kontrolować ryzyko. Obszar LBO będzie się jednak najprawdopodobniej dość długo odradzał, ponieważ zdecydowana poprawa na rynkach kredytowych nie oznacza jeszcze, że banki będą bez oporów rozdawać kredyty pod ryzykowne przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę, że kwoty służące wykupom spółek są często olbrzymie, tym trudniej będzie funduszom PE pozyskać tego typu finansowanie. Tam jednak, gdzie zarządzający ma dostęp do gotówki atrakcyjne będą transakcje z pola spółek najbardziej poszkodowanych przez kryzys. Jak już wspomnieliśmy w obecnych warunkach takich nie brakuje.


Fundusze Private Equity, podobnie jak fundusze typu hedge mają obecnie warunki do odbudowania swojej reputacji. Jeżeli z szafy nie będą wypadać nowe trupy (spółki, które są nic nie warte, a w księgach figurują jako cenne aktywa), to poprawiająca się sytuacja na rynkach kredytowych będzie stopniowo absorbowana na korzyść branży. Podjęcie się tego typu inwestycji w obecnej fazie cyklu koniunkturalnego może być wartościowym krokiem zarówno pod względem generowania atrakcyjnych zysków, jak i efektywnego skomponowania swojego portfela inwestycyjnego.